Program rządowy Rodzina na Swoim wpłynął zarówno na rynek nieruchomości, jak i na rynek kredytowy. Banki niemal natychmiast dostrzegły swój interes w rządowym programie kredytów z dopłatami, a deweloperzy robili wszystko, aby ich inwestycje mieściły się w wymogach związanych z odpowiednim metrażem.
Wpływ programu wsparcia rodzin w nabywaniu własnego mieszkania zauważono już w pierwszych dwóch latach trwania Rodziny na Swoim. Już od 2008 roku nieproporcjonalnie mniejszym zainteresowaniem w porównaniu z latami 2005-2007 cieszyły się mieszkania o metrażu powyżej 75 m2. Według wytycznych rządu takie mieszkania nie kwalifikowały się bowiem do dopłat. Natomiast pełną wysokość dopłat uzyskiwały lokale w przedziale do 50 m2. Stąd pomysł deweloperów na dzielenie niesprzedanych dotychczas dużych mieszkań na kilka mniejszych. Natomiast w nowo rozpoczynanych inwestycjach dominował już tylko nieduże lokale.
Program "Rodzina na swoim", już po zmianie jego zasad (m.in. wprowadzeniu możliwości udzielenia kredytu również osobom bezdzietnym i niezamężnym), spowodowała kilkudziesięcio procentowe ożywienie na krajowym rynku nieruchomości. Tylko pod koniec 2010 r. sprzedaż kredytów hipotecznych wzrosła o ponad 20 proc. Natomiast duża konkurencyjność spowodowała, iż deweloperzy technicznie obniżali ceny mieszkań nabywanych w ramach w RnS, wyłączając część kosztów za lokal z umowy pod postacią dodatkowych usług.
Wpływ programu Rodzina na Swoim na rynek nieruchomości obejmował:
Zredukowanie średniego metrażu mieszkania.
Obniżanie cen mieszkań na rynku, wynikające w dużej mierze ze sporej konkurencyjności deweloperów.
Stworzenie szansy na zakup taniego lokalu młodym Klientom.
Zwiększenie wolumenu transakcji na rynku o ok. 1200, a tym samym podwyższenie chłonności rynku o ok. 20%.
Warto zauważyć, że program RnS wspomógł nadmuchiwanie się bańki na rynku kredytowym oraz rynku nieruchomości. W ciągu dwóch pierwszych lat istnienia tego rodzaju dopłat od państwa nastąpił wzrost cen o 100%, co też nie jest czymś normalnym. Oczywiście program pomógł tysiącom rodzin w zaciągnięciu kredytu z dopłatą, choć i bez niego, lecz przy normalnych
cenach nieruchomości, osoby te kupiłyby swoje upragnione „M”, nawet przy podobnych
kosztach, aczkolwiek nie w tak krótkim czasie.